15 lat temu prowadziłam firmę edukacyjną. To było dość dawno, ale prawda – przez 13 lat pracowało ze mną ok. 30 osób, zarządzałam coachingowo, wykształciliśmy 1600 absolwentów i nawet zostałam nagrodzona w biznesowym konkursie.
Z życia wzięte
Ale do rzeczy – prowadząc swoją firmę uczyłam młodzież i nauczycieli, jak się uczyć
szybko i skutecznie, jak zarządzać procesem nauki – przyswoiłam cała masę książek
na ten temat, odbyłam doskonały kurs, przećwiczyłam wiele teorii i sądziłam, że co jak co,
ale uczyć, to ja się umiem.
Czas zweryfikował ten pogląd, kiedy podjęłam decyzję, że będę spełniać swoje marzenia –
rozwijać ludzi, pomagać im doświadczać swojej siły i sprawczości, wzmacniać ich
satysfakcję z pracy i życia.
Wtedy poszłam na studia coachingowe i okazało się, że choć od 14. roku życia czytałam
wszystkie rozwojowe publikacje, jakie wpadły mi w ręce, bardzo niewiele umiem.
No i zaczęła się pogoń za zdobywaniem wiedzy. W ciągu dwóch i pól roku przeczytałam
(ćwicząc szybkie czytanie) ok. 200 książek, przejrzałam mnóstwo kursów rozwojowych,
skończyłam studia, zrobiłam akredytację Izby Coachingu i …
wydawało się, że jestem anegdotycznym „zwycięzcą”
Oczywiście część wiedzy wdrażałam – prowadziłam szkolenia dla biznesu i edukacji
(zajmowałam się nie tylko coachingiem) i dostawałam dobre zwroty, ale wciąż miałam
poczucie, że niewiele umiem, zupełnie jakby przeczytane książki wyparowały.
Nic dziwnego, że pracowałam w ogromnym napięciu, a ilość zagadnień, o których jeszcze
nie wiem i o których nie przeczytałam przytłaczała mnie całkowicie.
Wtedy stworzyłam swoje pierwsze studia coachingowe (cel niejawny – ugruntować własną
wiedzę), wtedy zaczęłam się zajmować stresem i odpornością psychiczną, bo przestałam spać.
Aż pewnego razu przyszła próba sił – szkolenia dla wykładowców akademickich z tego,
jak przemawiać, jak uczyć innych i z coachingu.
Stres towarzyszący mi wtedy pozostawił pamiątkę – czarną plamkę w polu widzenia,
która jest ze mną do dziś.
Wnioski
Pozostawił też świadomość, że choćbym pękła, nie doskoczę do wymagań, jakie
sobie stawiam, że:
nigdy nie będę umiała więcej od uczestników moich szkoleń (uczyłam wtedy profesorów),
jedyne co mogę, to szkoląc innych wykorzystywać swoją wiedzę i ich wiedzę,
a najwartościowsze, co mogę im dać, to tworzyć przestrzeń do wzajemnej inspiracji i
wymiany doświadczeń.
Zrozumiałam, że połykane kompulsywnie książki nie tylko nie dodają mi kompetencji,
ale mnie osłabiają.
Że wystarczy umieć coś innego, coś swojego, co otworzy ludziom nowe perspektywy,
że nie tylko nie muszę, ale i nie powinnam powielać kompetencji uczestników swoich szkoleń,
tak samo, jak menedżer nie powinien powielać kompetencji swoich ludzi.
A więc mój drogi kliencie, Ty też nie musisz umieć wszystkiego i nadążać za wszelkimi
nowinkami.
Zapamiętaj, że przy obecnej dostępności wiedzy, wyzwaniem osób uczących się jest jej
selekcja i nad nią pracuj,
zastosuj prawo Pareto – zapytaj się, jakie 20% wiedzy w obszarze da Ci 80% sukcesu
i ucz się wybranych 20%.
Zapytaj, co już wiedzą Twoi ludzie?
Czego się mogą nauczyć?
Z jakich ich kompetencji (bo uczymy się nie tylko nabywając wiedzę, ale też
ćwicząc umiejętności i zmieniając postawy – ale o tym następnym razem) możesz skorzystać?
Jak się możecie uzupełniać, a nie powielać?
I nie popełniaj błędów, jakie popełniłam ja – zostaw sobie czas na utrwalenie materiału,
na własne wnioski i próby wdrożenia tego, co ważne.
Przerwy w czasie nauki i powtórki to jedne z kluczowych zasad pomagających skutecznie
się uczyć.
Oczywiście sztuka utrwalania i powtarzania to osobny temat, którego nie dam rady wyczerpać
w formule bloga.
Jeśli jesteś zainteresowany, zapraszam do osobistego kontaktu, albo na moje szkolenia.